Koronawirus zaskoczył mnie. Wiem, że w mediach od pewnego czasu mówiło się o chorych w Chinach, ale przecież to drugi koniec świata, więc niby co to by miało mieć ze mną wspólnego? Potem zaczęło się mówić o Włoszech, ale przecież to także daleko. Temat robił się coraz bardziej popularny, ale ja zupełnie tym się nie przejmowałam, w końcu od dawna na nic nie choruję, nawet przeziębienia mnie nie łapią. A jednak. Skąd mogłam wiedzieć, że to się tak potoczy? Pewnie nikt nie wiedział i pewnie większość ludzi przeżyło podobny szok i ogromny stres jak ja, gdy zrozumieliśmy, że to samo nie przejdzie, że nasz świat się wali, że musimy zamknąć się w domach i czekać, co będzie dalej, podskórnie czując, że nic już nie będzie takie samo. O tym, jak koronawirus wpływa na nas, mówi się w mediach bardzo dużo. Ale wszystko, co my robimy, wpływa też na nasze zwierzęta (na te dzikie i hodowlane też, ale to inna historia), ponieważ one są od nas w pełni zależne. Dlatego postanowiłam opisać zagrożenia dla zwierząt, ale i szanse, jakie daje nam koronawirus na pracę i trening ze zwierzętami i pogłębianie naszej relacji. Pod spodem zwracam uwagę na kilka kwestii, jednak jest to bardzo powierzchowne dotknięcie problemu, mające na celu przede wszystkim uczulenie na to, że ta sytuacja dotyka także zwierzęta, aniżeli dawanie gotowych rozwiązań. Podpowiadam, co można zrobić jako inspiracje, ale to nie są recepty na każdy problem i każdą sytuację!
Zaburzenia separacyjne
Zacznę od problemu, jaki może pojawić się u niemal każdego psa (i niektórych kotów) i który na pewno jest jednym z najpoważniejszych problemów. Nie łudźcie się, że kiedy po miesiącu, dwóch (albo i więcej), gdy zniesione zostaną obostrzenia i wrócicie do normalnego życia, psy spokojnie wytrzymają 9 godzin samotności, gdy do niedawna były 24h na dobę z rodziną. To się nie uda, a w szczególności u psów młodych, dopiero co adoptowanych czy kupionych, ale nie tylko – nawet psy, które nigdy dotąd takich problemów nie miały, mogą je nabrać. Każdy dzień, gdy jesteśmy z nimi cały czas, coraz bardziej przyzwyczaja je do tego stanu i gdy nagle znikniemy, może to wywołać w nich nawet panikę. Zaburzenia separacyjne objawiają się bardzo różnie, najczęściej jest to niszczenie w samotności, wokalizowanie, próba wydostania się z domu za wszelką cenę (skakanie po drzwiach i oknach, drapanie), ale też nerwowe bieganie, oddawanie moczu (czasem też kału), a nawet samookaleczenia (nadmierna pielęgnacja). Problemy separacyjne są tragiczne w skutkach zarówno dla zwierzęcia (długotrwały stres wpływa na nastrój psa, jego poczucie bezpieczeństwa, znacznie obniża zdolność uczenia się, radzenia w trudnych sytuacjach, odporność), jak i dla ludzi (to często ogromne zniszczenia, zatargi z sąsiadami, wyrzuty sumienia i również ogromny stres opiekuna) i często kończą się niestety oddaniem zwierzęcia.
Przyzwyczajanie psa do samotności
Co można zrobić, by tak się nie stało? Po pierwsze dbajcie o to, by zwierzę miało czas, gdy nie ma naszej uwagi; mimo że jesteśmy w domu, to jest jednak samo. A więc w czasie, gdy normalnie bylibyśmy w pracy, warto zamknąć psa za drzwiami np. w drugim pokoju, lub jeżeli to dla niego za trudne, to za bramką, tak by był to czas, w którym pies nadal jest sam – nikt nie zwraca na niego uwagi, nie ma z nami bezpośredniego kontaktu. Jeżeli jest to niemożliwe, to warto przynajmniej nie zwracać na psa uwagi, udawać, że nie istnieje i zachować rytm dnia, jaki pies miał do tej pory, lub jaki planujemy, by miał. To ułatwi psu przerzucenie się na nowy/stary rytm. Po drugie – mimo wszystko warto aranżować wyjścia, by pies wciąż miał momenty, gdy zostaje sam. Jeżeli przechodzimy obowiązkową kwarantannę jest to oczywiście niemożliwe, ale jeżeli tylko możemy, warto zorganizować wyjścia tak, by wszyscy z domu na chwilę zniknęli. Jeżeli np. mieszkamy we dwójkę, można pójść równocześnie na zakupy, ale zawsze można też kombinować. Choćby przez chwilę posiedzieć w samochodzie i posłuchać muzyki. Ja wychodzę na chwilę do piwnicy (to dobry argument, by zrobić porządki), ale można też wyjść do ogrodu (jeżeli go mamy) czy odebrać paczkę w paczkomacie. Wszystko po to, by psy pamiętały, że my czasami wychodzimy, a one zostają same. Gdy zaś będziemy wracać do życia, dobrze rozłożyć to na kawałki i dać psu przynajmniej tydzień na przyzwyczajenie się do zmian, stopniowo wychodzić na coraz dłużej, zaczynając od paru/parunastu minut. Warto w tym czasie przygotować dla psa super dobre gryzaki, np. kości, suszone skóry, tchawice, penisy czy gumowe zabawki wypełnione. To pozwoli mu przekierować swoją uwagę w kierunku jedzenia, zamiast myślenia o nas, rozładuje stres (gryzienie i lizanie uspokaja psy – to jedna z przyczyn, dla których psy niszczą w samotności – po prostu próbują poradzić sobie z emocjami), a także – co bardzo ważne, skojarzy mu samotność z czymś bardzo fajnym. Polecam też nagrywać psy – to pomoże określić, czy jest się o co martwić, czy też nasz pies dobrze sobie radzi i w razie czego pozwoli nam reagować szybko, zanim problem poważnie się rozwinie.
Brak socjalizacji: odwyknięcie od ludzi i psów
Ten problem dotknie przede wszystkim szczeniaki, ale jeżeli pandemia potrwa dłużej, to również inne psy mogą zacząć reagować na widok normalnego ruchu ulicznego niepokojem. W wielkim skrócie: by pies uznał coś za normalne, musi się z tym spotkać co najmniej kilka razy w okresie socjalizacji i mieć przyjemne lub neutralne wspomnienia z tych spotkań. To dlatego tak ważne jest, skąd pies pochodzi i jakie doświadczenia mu zaserwowaliśmy. Szczeniaki, które dziś wychodzą na spacer, widzą puste ulice, prawie bez ludzi, psów czy samochodów i taki świat dla nich staje się „normą”. Te, które mieszkają na wsiach czy pod miastem mogą dosłownie nikogo nie spotkać przez długie tygodnie. A wszystko to może spowodować, że na uliczne hałasy, tłumy ludzi itp. zaczną reagować strachem. Co więcej, w takich niepewnych psach, które do tej pory nie miały z tym dużego problemu, ale są wrażliwe i łatwo je przestraszyć, ten problem również może się nasilić lub dopiero zacząć 🙁
Co można z tym zrobić? W sumie to niewiele 🙁 Ale na spacery z psem wciąż wolno wychodzić, warto więc zmieniać miejsca spacerów, by pies miał kontakt z różnymi zapachami, by krajobraz się zmieniał. Możemy np. podjechać z psem na pętle tramwajową, by zobaczył odjeżdżający tramwaj, albo na ulicę, która jest drogą dojazdową do miejsc, gdzie ludzie nadal pracują, przejść się z nim wzdłuż kolejki do sklepu (oczywiście zachowując dystans) itp., ważne by cały czas obserwować psa i jeżeli widać, że coś go niepokoi, pomóc mu i pokazać, że to wcale nie jest straszne. Jak to zrobić, to już temat na elaborat, ale najważniejsze jest to, by nie zostawić psa z tym samego. Lepiej się wycofywać niż przeć z psem w miejsce, w które on nie chce iść.
Obniżenie nastroju u psa
Dużo ludzi podeszło do izolacji bardzo sumiennie i naprawdę wychodzi z psem tylko na siku i kupę pod blok. Pies jest generalnie bardzo aktywnym zwierzęciem i oprócz fundamentalnych potrzeb, tj potrzeb fizjologicznych (wliczam w to także potrzeby wypoczynku, gryzienia i lizania) i potrzeby bezpieczeństwa, potrzebuje też ruchu, zabawy (realizacji łańcucha łowieckiego), wyzwań mentalnych (myślenia, kombinowania, uczenia się), kontaktów socjalnych (z ludźmi i z psami), eksplorowania świata (węszenia). Oczywiście te potrzeby są różne w zależności od typu psów (np. dla niektórych psów bardzo ważne jest kopanie, a inne w ogóle tego nie robią), różne w zależności od wieku (mój 14 letni Naki zupełnie inaczej spędza spacery niż 1,5 roczna Trufla), to jednak są fundamentalne. Jeżeli pies nie ma zaspokojonych potrzeb, jego nastrój obniża się, a pies z obniżonym nastrojem to potencjalnie problemowy pies. To pies, który może np. zacząć niszczyć w domu, bo mu się zwyczajnie nudzi, może szczekać przez cały dzień np. na widok każdego przechodnia za oknem, kopulować z meblami, wymuszać swoją uwagę, kraść różne rzeczy, skakać po dzieciach itp. Może zrobić się bardziej reaktywny i drażliwy (zacząć reagować agresją w sytuacjach, w których wcześniej tego nie robił).
Jak dbam o nastrój psów w czasie koronawirusa? Po pierwsze nadal zabieram je na spacer. Już nie do lasu (swoją drogą uważam, że ten zakaz jest idiotyczny) i nie do parku, ale na łąki. Staram się, by ten spacer nadal trwał minimum 45 minut (choć raczej jest to dobrze ponad godzina). Teren jest mniej atrakcyjny, ale nadal staram się w czasie spacerów pobawić z psami (przeciąganie szarpakiem, szukanie zabawki, szukanie smaczków) a jak chodzi o węszenie, to one zawsze znajdą coś ciekawego w dowolnym miejscu, w którym jesteśmy 🙂 W domu organizuję im treningi: wyjadanie smaczków z maty węchowej i innych zabawek węchowych. Po treningu czy zabawach węchowych pies potrafi być zmęczony jak po porządnym spacerze, więc to naprawdę świetna sprawa. I ostatecznie nieważne, co się ćwiczy, ważne żeby mieć z tego wspólny fun 🙂
Brak wypoczynku
Jeżeli mamy dużą rodzinę, to pewnie w domu jest teraz ciągły harmider, a w takich warunkach psu może być trudno wypocząć. Psy potrzebują spać znacznie więcej, niż my, więc nie wystarczy im spokój w nocy. Brak wystarczającego wypoczynku jest niebezpieczny, a paradoksalnie taki niedospany pies może wcale nie być spokojny – a wręcz przeciwnie, bardzo nerwowy i pobudzony. Co więc zrobić? Znaleźć psu spokojne miejsce, gdzie może spać, np. pokój, w którym nie przebywają dzieci, wygodny materac postawiony tak, by nie stał w przejściu, a w jakiejś spokojnej części domu. Czasami dobrze sprawdza się też klatka, którą można zasłonić np. jakimś kocykiem, ale oczywiście pies musi być wcześniej nauczony, że klatka jest fajnym i przyjemnym miejscem i musi lubić w niej przebywać.
Nasz stres
Gdy tylko zamknięto nas w domach, mój nastrój automatycznie bardzo się pogorszył. Już sama izolacja to duży stres, a jeżeli dodamy do tego jeszcze problemy z pracą (tak jak w moim wypadku), brak stabilność finansowej, strach, że się zachoruje i niepewność przyszłości, to sprawa rysuje się już naprawdę źle i wielu z nas przeżywa teraz nawracającą mieszaninę emocji złości i strachu, a to odbija się na zwierzętach. Zarówno psy, jak i koty są z nami bardzo związane i mam wrażenie, że lepiej odczytują nasze emocje niż my sami. Oczywiście są takie, które zwracają na to uwagę bardziej lub mniej, ale wszystkich to dotyka. W moim domu akurat tak się złożyło, że najbardziej wrażliwe na moje emocje są chłopaki, dziewczyny mniej (mam psa, sukę, kocura i kotkę), co nie znaczy że mało. Gdy płaczę, natychmiast przybiega do mnie Nucky, a tuż za nim Harley (kot) który zaczyna bodziać mnie łebkiem. Gdy jestem smutna, Nucky wygląda jak 120 nieszczęść, a gdy mam dobry humor, on się cieszy nawet jak nic ciekawego się nie dzieje. Taki to pies. Po Nuckym od razu idzie poznać, jaki mam nastrój. I nawet jeżeli wasze psy nie reagują aż tak mocno, to nie znaczy, że to, jak my się czujemy, na nie nie wpływa. Wpływa i to bardzo. A przecież to jeszcze nie wszystko. Nie da się bowiem zapomnieć o tym, że to wszystko wpływa też na nasze ludzkie relacje i niestety o kłótnie w takich warunkach nie trudno. A kłótnie między ludźmi mogą wywoływać w psie strach, nawet przerażenie i ostatecznie wpływać na jego zachowanie. Jeżeli atmosfera w domu robi się napięta (o przemocy nawet nie wspominając), to i pies taki napięty może się zrobić. I już nie będę się powtarzać, jak bardzo długotrwały stres jest niebezpieczny. Nie będę też dawać rad, jak sobie z tym radzić (u ludzi), bo się na tym nie znam. Nadmienię jedynie, że dbanie o nasze psy to też dbanie o siebie, o swoje związki i swój własny nastrój. Mnie pomagają treningi z psami, tulenie kotów i czytanie po raz setny Terry’ego Pratchetta i niewątpliwie każdy ma swój własny sposób – ważne, by choćby dla dobra naszych zwierząt nie zaniedbywać siebie 😉
Zalety pandemii
Pandemia dla zwierząt może mieć też pozytywne skutki. Jakie? Ano takie, ze wreszcie mamy więcej czasu i możemy wykorzystać go wspólnie ze zwierzętami i by zrobić coś fajnego dla zwierząt. My na przykład wykorzystaliśmy ten czas, by dokończyć półki dla kotów, po których one uwielbiają biegać i osiatkować balkon. Internet zalany jest kursami online, więc można zapisać się np. na nosework i zacząć trenować z psem. To świetny czas przemyśleć, czego może brakować naszemu psu lub kotu i np. zacząć więcej bawić się z kotem, skonstruować fajne zabawki węchowe, nauczyć się nowych sztuczek, ale też przeczytać książki o zwierzętach, szkoleniu i ich komunikacji, bo jak wiadomo – wiedzy nigdy dość 🙂